sobota, 4 października 2014

Po pierwszym serwisie

Wczoraj odebrałem samochód z warsztatu. Co zostało zrobione:
  • wymiana chłodnicy na nową
  • wymiana płynu chłodniczego
  • uzupełnienie płynu wspomagania 
  • uszczelnienie pompy wspomagania
  • wymiana uszczelniacza reduktora i uzupełnienie oleju
  • wymiana oleju w obu mostach (i wizualna diagnostyka stanu przełożeń)
  • wymiana oleju i filtrów w skrzyni biegów
  • wymiana czterech końcówek drążków kierowniczych
Oleje (poza olejem do reduktora), filtry skrzyni, i dwie końcówki drążków miałem swoje, reszta części dokupiona przez warsztat.
Koszt: 2450 zł

Nie zostały wymienione łożyska tylnich kół, według mechanika nie jest z nimi tak źle, podobnie z przewodami hamulcowymi. Do zrobienia została jeszcze zbieżność.

sobota, 13 września 2014

Co tam słychać panie Jeep ?

Cisza na blogu wynika z prostej przyczyny - z samochodem nic się nie działo. Jedyna usterka jaka wystąpiła jakieś 2 tygodnie temu to awaria tempomatu, włącza się ale nie przyspiesza gdy prędkość spada, prawdopodobnie problem z podciśnieniem. Nie naprawiałem tego jako że brak tempomatu dużym problemem nie jest, planowałem zrobić to przy okazji jakiegoś większego serwisu, i chyba właśnie taki moment nadchodzi.
Byłem dzisiaj na corocznym przeglądzie technicznym, diagnosta znalazł kilka usterek:

  1. Rozszczelniona chłodnica - od jakiegoś czasu czuję sporadycznie w samochodzie bardzo słaby zapach płynu chłodniczego, być może to właśnie wyciek z chłodnicy jest przyczyną. Wyciek nie jest duży ale płyn chłodniczy wyraźnie kapie na dolną krawędź zderzaka. Nie udało się dojrzeć skąd dokładnie cieknie, diagnosta stwierdził że prawdopodobnie z któregoś z kroćców chłodnicy jako że na to wskazuje kierunek "spływania" płynu. Jest też opcja że puściła jakaś opaska czy złącze - to byłoby wyjątkowo "szczęśliwe" jeśli chodzi o koszta naprawy.
  2. Luzy na łożyskach obu kół tylnich - tu nie ma się co rozpisywać, na szarpakach wyszły luzy. Nie wiem jeszcze czy tylne łożyska mają opcję kasowania luzów czy w grę wchodzi tylko wymiana.
  3. Zużyte 3 (z 4) końcówki w układzie kierowniczym - standardowa sprawa czyli "wybite gałki". O dwóch wiedziałem ze trzeba wymienić, nawet dostałem nowe od poprzedniego właściciela samochodu, trzecia jak się okazuje też jest już na wykończeniu. 
  4. Skorodowane przewody hamulcowe - to sprawa poważniejsza. Byłem w kanale, zobaczyłem, potwierdzam. Korozja nie jest na tyle głęboka żeby płyn zaczął z przewodów wyciekać, ale nie mam zamiaru czekać aż to się stanie.
I tyle jeśli chodzi o wykryte usterki. Nie wiem ile przyjdzie mi za to wszystko zapłacić, ale jeśli okaże się że trzeba wymienić chłodnicę to spodziewam się poważnej kwoty. Oprócz powyższej listy czekają jeszcze inne, mniej poważne sprawy które chciałbym wykonać przed zimą:

  1. Naprawa krawędzi maski - jest tam pojedynczy bąbel
  2. Porządna konserwacja podwozia
  3. Naprawa tempomatu
Plus jeden spory zakup - opony zimowe.

Nie wiem co na to wszystko mój portfel, ale kupując Jeepa trzeba mieć świadomość że nie jest to fiat seicento zarówno jeśli chodzi o codzienne koszta eksploatacji jak i serwisu. Cytując klasyka - to nie są tanie rzeczy.
O konkretnych kwotach napiszę jak zacznę "ogarniać" powyższe listy.

niedziela, 15 czerwca 2014

Spalanie V8 4.7 HO LPG - wersja "pewna"

W końcu udało mi się prawidłowo wyliczyć spalanie tego samochodu jako że zbiornik tankowany był dwa razy na tej samej stacji, kilometry zliczone, sondy lambda sprawne, a sam wóz nie zgłosił żadnej awarii. Jeździłem od pełnego zbiornika do całkowitego opróżnienia, żeby sprawdzić przy okazji jaki dystans moge pokonać na jednym tankowaniu i ile gazu wchodzi w zbiornik. Pokonany dystans dzielił się mniej więcej po połowie między miasto a trasę. Wyniki:
  • Przejechany dystans to 258 km
  • W zbiornik weszło 56 litrów LPG
  • Evic (komputer pokładowy) wyświetlał spalanie średnie na poziomie 15.7 l/100
Spalanie rzeczywiste: 21,7 l/100 km

Czyli zbliżone do tego jakie wyszło z uszkodzoną sondą lambda (22 litry). Prawdziwe spalanie LPG jest o drobny ułamek wyższe niż to podane powyżej, jako że samochód startuje i przejeżdża kilkaset pierwszych metrów na benzynie, więc rzeczywisty "dystans na LPG" jest nieco niższy. Przy okazji po raz kolejny okazało się że Evic zaniża wyniki o dokładnie 6 litrów.

Przy okazji małe porównanie.
Kolega Forest na zaprzyjaźnionym blogu napisał o spalaniu Jeepa z silnikiem diesla, w ruchu wyłącznie miejskim, które wyniosło w trakcie testów 12,4 litra ON/100 km. Silnik V8 wg raportów kolegów i moich własnych obserwacji w jeździe miejskiej spala średnio 25 litrów LPG/100 km. Ceny paliwa w mojej okolicy wynoszą:
  • ON - 5,22 zł
  • LPG - 2,38 zł
Można więc obliczyć średni koszt przejechania 100 km w mieście dla każdego z paliw:
  • ON: 64,73 zł
  • LPG: 59,5 zł
Jak widać koszta paliwa są bardzo zbliżone z niewielką przewagą LPG. Nie można jednak zapominać że założenie instalacji LPG też swoje kosztuje, do tego jeśli nie poświecimy całego bagażnika na ogromny zbiornik LPG to zasięg na pojedynczym tankowaniu rzędu 250 km wypada blado wobec 480 km na pełnym zbiorniku diesla.
Tak że rozważając którą wersję silnikową kupić trzeba sięgnąć głębiej w porównywaniu plusów i minusów, pomijając kwestię kosztów paliwa które jak widać są właściwie takie same.

piątek, 6 czerwca 2014

Spalanie po pierwszym tygodniu - wersja wstępna

Sprawdziłem spalanie tankując dwa razy na tej samej stacji, z tym że znowu wynik może być niemiarodajny bo jeździłem na uszkodzonej sondzie lambda. No nic, później okaże się jak to będzie wyglądało na sprawnej.
Przejechanych 127 km, z czego 80 to trasa. Przy tankowaniu w zbiornik weszło 28 litrów LPG, średnie spalanie to 22 litry na 100 km. Swoją drogą wychodzi na to że Evic przekłamuje o dokładnie 6 litrów podając średnie na poziomie 16.

Pierwsza awaria

Może trochę zbyt dramatyczny tytuł, ale prawda jest taka że dwa dni po zakupie pojawiła się usterka. Inną sprawą jest to, że usterki tej się spodziewałem, jako że zostałem o możliwości jej wystąpienia powiadomiony przy zakupie samochodu. Chodzi o sondę lambda.
W czasie jazdy zaświeciła się kontrolka Check Engine, ale auto jechało jakby nigdy nic. Kluczykowanie wyświetliło błąd P0158 - wysokie napięcie czujnika o2 numer 2 bank 2. Przekładając to z "jeepowego" na nasze oznacza to że czujnik za prekatalizatorem na prawym kanale wydechowym (dwie głowice więc dwa kanały) sieje zamęt pokazując wartości znacznie wyższe niż ten z lewego kanału. Nie miałem innego wyjścia jak uwierzyć komputerowi.. na razie.
Zapobiegawczo zadzwoniłem do ASO i zapytałem ile za taki czujnik, miły głos w słuchawce powiedział 450 + VAT... no trochę jakby przesada. Już po paru minutach znalazłem dokładnie taki czujnik jak potrzeba, z właściwym numerem katalogowym produkcji Denso, jako że numery się zgadzały miał kabel odpowiedniej długości i właściwą wtyczkę, nic nie trzeba było dorabiać. Cena:.. 190 zł. Innym razem ASO, zamówiłem tego Denso. Przy okazji wziąłem też kilka zapasowych żarówek itp drobiazgi. Cała przesyłka kosztowała 340 zł.
Jako że lubię wiedzieć co się dzieje i sam numer błędu w żadnym wypadku mi nie wystarcza, szarpnąłem się i zakupiłem skaner kodów OBD iCarsoft i810. To zmyślne urządzenie nie tylko pozwała odczytać błędy (to akurat można zrobić poprzez kluczykowanie) , ale również je kasować, podglądać na żywo ważne dla pracy silnika parametry, i kilka innych funkcji których jeszcze nie ogarniam. Skanerem tym podejrzałem pracę sond lambda, i rzeczywiście, trzy pracowały (w sensie zmieniały się wskazania) poza jedną która stała jak wryta na wartości 1 V. Dla pewności sprawdziłem jeszcze bezpieczniki, po czym oddałem auto znajomemu mechanikowi. Niestety wymiana sond wymaga kanału, więc samemu trudno to zrobić mieszkając na typowym blokowisku. Przy okazji wymieniłem olej w silniku i filtr oleju. Tak dla pewności po zakupie, tym bardziej że oleje i filtry dostałem od sprzedającego.
Po wymianie sondy wszystko wróciło do normy, check engine już się nie pojawia, a na skanerze widzę poprawną pracę wszystkich sond.

Koszt naprawy: 190 zł sonda, 120 zł wymiana sondy i wymiana oleju. Plus żarówki i inne niezbędne drobiazgi w paczce.

Suma:
Koszta serwisowe: 340 zł (paczka) + 120 zł (robocizna) = 460 zł
Koszta dowolne: 320 zł (skaner kodów OBD)
Przebieg: 172949 km
02 Sensor Circuit High Voltage (Bank 2 Sensor 2)

Read more at: http://www.obd-codes.com/p0158
Copyright © OBD-Codes.com
02 Sensor Circuit High Voltage (Bank 2 Sensor 2)

Read more at: http://www.obd-codes.com/p0158
Copyright © OBD-Codes.com
02 Sensor Circuit High Voltage (Bank 2 Sensor 2)

Read more at: http://www.obd-codes.com/p0158
Copyright © OBD-Codes.com
02 Sensor Circuit High Voltage (Bank 2 Sensor 2)

Read more at: http://www.obd-codes.com/p0158
Copyright © OBD-Codes.com
02 Sensor Circuit High Voltage (Bank 2 Sensor 2)

Read more at: http://www.obd-codes.com/p0158
Copyright © OBD-Codes.com

Koszta

Wcześniej czy później ten temat musiał się pojawić. Bądźmy szczerzy, samochody 4x4 nie są ekonomiczne w codziennym utrzymaniu, i zakup to jedynie początek wydatków.
Koszta utrzymania ogólnie można podzielić na trzy grupy
  • koszta serwisowe, czyli wszelkiego rodzaju serwisy, zakup części, wymiany olejów, opon itd. Czyli to co musimy zrobić niezależnie czy chcemy czy nie, inaczej skończy się to dla nas albo naszego pojazdu źle. Można się sprzeczać czy oleje, filtry i opony nie wchodzą w "eksploatację", pewnie tak, ale chce tu sumować wszystkie koszta poza samym paliwem, więc wygodniej mi traktować to jako serwis.
  • koszta dobrowolne, czyli to co robimy dlatego że chcemy, chociażby lifty, wyciągarki, czy futrzane kostki na lusterko wsteczne
  • koszta eksploatacyjne, ot życie na codzień, czyli tankowanie, płyny do spryskiwaczy, myjnia, odkurzacz itp. Uprzedzając pytania - nie wiem czy choinka zapachowa to koszt dobrowolny czy eksploatacyjny, można sobie wybrać.
Na tym blogu skupiał się będę na dwóch pierwszych grupach, i te właśnie koszta systematycznie sumował.

Jest jeszcze jedna grupa kosztów które nazwę sobie koszta "urzędowe", czyli pieniądze których musimy się pozbyć żeby legalnie zarejestrować swój nowy wóz. Dzisiaj właśnie przeszedłem przez taką ścieżkę zdrowia więc informacje mam z pierwszej ręki:

Koszta urzędowe:
  • PCC-3 deklaracja podatku z tytułu zakupu samochodu. Pod tą szumną nazwą kryje się nic innego jak konieczność oddania państwu 2% wartości samochodu. Dokładnie jak napisałem - wartości samochodu. Jeśli urzędnik uzna kwotę na umowie kupna-sprzedaży za zbyt niską sprawdzi sobie aktualną wartość naszego samochodu w odpowiednich tabelach i od tej wartości naliczy podatek. Zapłaciłem te 2%, ile to dokładnie wyszło pozwolę sobie zachować w tajemnicy, w każdym razie nie są to "drobne" i zdecydowanie jest to najmniej przyjemna część zakupu samochodu wogóle. Oddaje się konkretny pieniądz właściwie nie wiadomo za co. Podatek płacimy w Urzędzie Skarbowym właściwym dla naszego miejsca zamieszkania, wymagane jest okazanie umowy kupna-sprzedaży i wypełnienie wspomnianej deklaracji PCC-3. Cała procedura zajęła mi około 30 minut.
  • Rejestracja. Po zakupie samochód należy przerejestrować na nowego właściciela w urzędzie miasta/gminy właściwym dla miejsca zamieszkania. Mój urząd miejski wymaga dostarczenia: starego dowodu rejestracyjnego, starych tablic, karty pojazdu, umowy kupna-sprzedaży oraz wypełnienia specjalnego wniosku o rejestrację pojazdu. Procedura oczywiście jest płatna, w moim przypadku koszt wyniósł 182 zł, w czym wliczone jest wydanie nowych tablic, wydanie dowodu tymczasowego, i koszt wydania dowodu stałego. Dowód stały odebrać mam za około 14 dni. Procedura zajęła około 45 minut.
  • Ubezpieczenie. Tu są różne rozwiązania. Ważne aby pamiętać o zmianach które wprowadzono kilka lat temu - teraz ubezpieczenie "wędruje za samochodem", nie jak poprzednio gdzie przypisane było do właściciela. Czyli kupując samochód przejmuje się też jego ubezpieczenie. I tu mogą pojawić się schody, jako że wiele firm przeprowadza tzw "rekalkulację" kosztów ubezpieczenia dla nowego właściciela. Czyli jeśli sprzedający miał 60% zniżek zaś kupujący ma 0% lub ma zwyżki z powodu na przykład wieku, to agent ubezpieczalni wkrótce się zgłosi z prośba o uregulowanie różnicy. Trzeba pamiętać o obowiązku zgłoszenia do ubezpieczalni faktu nabycia danego samochodu (swoją droga sprzedający też powinien to zrobić), z drugiej strony mamy prawo natychmiastowego wypowiedzenia ubezpieczenia jako nowy właściciel. Bo dla nas za drogo, bo nie lubimy tej firmy, albo mamy znajomego który ubezpieczy nam taniej. W tej sytuacji rzetelny ubezpieczyciel oczywiście zamyka polisę i co miłe dla byłego właściciela, zwraca mu kwotę za niewykorzystany okres ubezpieczenia. Tak też właśnie zrobiłem, czyli zrezygnowałem z ubezpieczenia i od razu wykupiłem ubezpieczenie w innej firmie proponującej korzystniejsze warunki. Wziąłem opcję nieco bogatszą, czyli OC + NW, Assistance z lawetą do 100 km, i dodatkowe ubezpieczenie szyb. Płatność na dwie raty, biorąc pod uwagę moją zniżkę 60% każda rata kosztuje 490 zł. Załatwienie ubezpieczenia wraz z wypowiedzeniem poprzedniej polisy zajęło 20 minut.
Podsumowanie:

Koszta urzędowe wyniosły w moim wypadku 672 złote, plus 2% od wartości samochodu na umowie. Cała procedura zajęła godzinę i 40 minut.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

W końcu jest !

No i stało się, od dnia 31 maja jestem właścicielem Jeepa WG 4.7 Overland z roku 2002. To ten wóz o którym pisałem parę dni temu, w wysokiej cenie. Tak, oznacza to że zdecydowałem się zaryzykować wydając właściwie całą dostępną kwotę na zakup samochodu, tym samym ryzykując że w razie awarii w najbliższych dniach nie będę miał jak auta naprawić.
Dlaczego się zdecydowałem ? Zasadniczo jak może widać po moich dotychczasowych postach, kupowałem raczej "na chłodno", starając się sprawdzić każdy interesujący egzemplarz. I każdy okazywał się mniejszym lub większym rozczarowaniem lub wręcz miną. Gdy więc pojawił się kolega z forum oferujący samochód drogi, dobrze utrzymany (aczkolwiek nie idealny, w końcu auto ma już 12 lat), zdecydowałem się pojechać, sprawdzić, i jak wszystko będzie ok to zaryzykować i zakupić.
Pojechałem więc i .. samochód okazał się być w pełni zgodny z opisem. Niemalowany poza elementem o którym wiedziałem (dostałem zdjęcia parkingowej "obcierki"), z doskonałymi wynikami analizy spalin, amortyzatorami sprawności powyżej 80%, pięknie pracującym silnikiem, i wnętrzem sugerującym prawdziwość przebiegu licznikowego na poziomie 171 tyś km. Samochód posiada też nową, sekwencyjną  instalację LPG. 
Oczywiście wóz ma też pewne wady które wymagają uwagi, co dla mnie bardzo bardzo ważne - sprzedający powiedział mi o WSZYSTKIM zanim wogóle ruszyliśmy w drogę na stację diagnostyczną. Bez ściemy, powiedział wprost czego nie zdążył zrobić. Na stacji znalazłem to o czym mi powiedział i... nic więcej, takiej właśnie szczerości oczekiwałem od sprzedającego. Co jest do zrobienia:

  • pojawia się sporadycznie błąd sondy lambda P0158, dla spokoju wypadałoby ją wymienić
  • w samochodzie nie były wymieniane blend doors, klimatronik działa aczkolwiek widnieją na nim błędy typowe dla tego przypadku
  • zapocenie silnika olejem przy uszczelce miski olejowej
  • zapocenie uszczelniacza tylnego mostu, uszczelniacz został wymieniony jednak trudno określić czy to stare czy świeże ślady oleju. Sprzedający powiedział wprost - poziom oleju w moście się nie zmienia, ale miej na to oko bo nie wiadomo czy przypadkiem ten nowy uszczelniacz nie puszcza.
  • gdzieniegdzie na podwoziu widać ślady rdzy. Żadne wżery, po prostu ślady rdzy powierzchniowej, przed zimą wypadałoby to oczyścić i zakonserwować.
  • do wymiany dwie końcówki drążków kierowniczych, które dostałem w prezencie, funkiel nówki
I to w zasadzie tyle. Do własnego rozważenia został mi serwis olejowy, czy ufam poprzedniemu właścicielowi w tej kwestii czy nie, jako że dostałem pełną rozpiskę kiedy, jakie i na jakie oleje były wymieniane muszę zdecydować czy uwierzyć czy dla spokojności zrobić pełen serwis olejowy już teraz. Pełen serwis olejowy potrafi kosztować nawet i 1800 zł, jednakże... dostałem wielki karton wszystkich potrzebnych olejów do tego serwisu, co ważne ORYGINALNYCH,  wartych w sumie, tak na oko, przynajmniej 1200-1300 zł. Wobec tego raczej będę wszystkie oleje stopniowo wymieniał jako że materiały mam i jedyny koszt to koszt wymiany.
Pierwsze tankowanie może być niemiarodajne jeśli chodzi o wyniki, jako że gaz tankowałem na dwóch różnych stacjach. W każdym razie z miasta sprzedającego do domu miałem 220 km, z czego 20 to centrum dużego miasta, 30 to podmiejskie drogi lokalne, i 170 km to trasa szybkiego ruchu pokonana ze średnią prędkością 110-120 km, niestety jak to u nas, na tej trasie jest całkiem sporo świateł. Spalanie na tym dystansie wyszło na poziomie 18 litrów LPG na 100 km, czyli normalnie dla tego samochodu. Gdyby była to sama trasa, bez skrzyżowań, pewnie dałoby się osiągnąć 17 litrów albo i mniej. 
Podsumowując - jak na razie z zakupu jestem bardzo zadowolony, prawdę pisali ludzie, jazda tym samochodem daje wprost nieopisana frajdę. Zakładałem że miesięcznie będę pokonywał 900 km jeżdżąc głownie do i z pracy.. chyba było to założenie zbyt optymistyczne, wczoraj zrobiłem całkowicie bez celu 60 km, po prostu nie mogłem się zmusić żeby z tego auta wysiąść. Potworna moc tego samochodu powoduje że jeździ się operując pedałem gazu w zakresie 1-2 cm, inaczej samochód zamienia się w dwutonowy odrzutowiec. Miałem zresztą tego dobry przykład, toczyłem się relaksacyjnie 60 km/h pustą drogą kiedy do tylnego zderzaka przykleiło mi się "stuningowane" audi 100 czy coś koło tego z "młodym gniewnym" za kierownicą. Oczywiście muzę z tego audi słyszałem w swoim samochodzie pomimo zamkniętych szyb. Młody gniewny strasznie był niezadowolony że musi się toczyć za mną i nie może wyprzedzić, spojrzałem w lusterko i powiedziałem do siebie - dobra koleś, no to przyspieszmy. Wcisnąłem gaz bardziej niż te standardowe 2 cm, szczerze mówiąc pocisnąłem do dechy. To co się stało przyrównać mogę jedynie do filmów science-fiction, do scen kiedy na przykład USS Enterprise ze Star Treka wchodzi w prędkość warpową. Najpierw z lusterka błyskawicznie zniknęły 4 kółka widoczne na grillu tego audi, a po chwili cały samochód zlał się z linią horyzontu. I weź tu człowieku wysiądź z tego samochodu i wróć do rzeczywistości.

Kilka fotek:








Przebieg licznikowy przy zakupie:  172485 km.

sobota, 31 maja 2014

"Psujesz mi opinie"

W poście z 18 maja opisałem jak wyglądały oględziny pewnego jeepka i wnioski jakie z tych oględzin wyniknęły. Dłuższą wersję tego posta, wraz z większą ilością technicznych detali opisałem na forum jeepa. Wątek odwiedzili ludzie w temacie obyci i stwierdzili niemal jednogłośnie - ten samochód w tej cenie należy odpuścić. No i w sumie na tym sprawa tego wozu by się zakończyła gdyby nie...
Otóż korespondując z tamtym sprzedającym zapytałem go czy jest zarejestrowany na forum jeepa, stwierdził że nie, wiec do tematu nie wracałem skupiając się na korespondencji w celu zebrania możliwie największej ilości informacji na temat tej "perełki". Wymieniliśmy się też telefonami, pogadaliśmy parę razy, po czym miała miejsce moja wizyta ze skutkiem wiadomym, opis sytuacji na forum i zakończenie kontaktu ze sprzedającym.
Rzecz w tym że sprzedający zarejestrował się kilka dni temu na forum jeepa, znalazł opis swojego samochodu, i wrzucił posta w którym - mówiąc w skrócie, stwierdził że wszyscy się mylimy znajdując na każdą znalezioną przeze mnie usterkę mniej lub bardziej mgliste wytłumaczenie. Co więcej zadzwonił do mnie żądając skasowania całego tematu jako że nie wyraża zgody na opis swojego samochodu, zarzucając mi nieuczciwość, nieznajomość tematu, szarganie opinii, działanie na szkodę w celu uniemożliwienia sprzedaży tego samochodu i tym podobne kwiatki. Moje argumenty w stylu "opisałem rzeczywistość tak czy nie ?" trafiały jak grochem o ścianę. Dla mnie sprawa jest prosta - jeśli coś z autem jest nie tak, napisz o tym, obniż cenę a ktoś kupi nawet uszkodzone mając pełną świadomość co i jak. Tylko nie ściemniaj że stan jest idealny skoro nie jest ! Ja miałem tylko 80 km do przejechania, a co jeśli ktoś przyjedzie z Warszawy robiąc tych kilometrów 300 i zamiast perełki zobaczy "takie coś" ? No ale to do wielu sprzedających zupełnie nie dociera, zapach forsy tłumi wszelką moralność.

Długo myślałem co z tym zrobić. Z jednej strony nie napisałem nieprawdy, pozatym, podobnie jak tutaj, cały post nie zawierał ani jednego imienia, nazwiska, adresu, czy jakichkolwiek innych informacji pozwalających zidentyfikować samochód czy jego właściciela. Tylko nazwę miasta, i to wszystko. Z drugiej strony wiedziałem że facet nie da mi spokoju. Ma mój numer i będzie wydzwaniał i słał sms za smsem. Czy sprawa wylądowałaby w sądzie ? Całkiem możliwe, czy wygrałbym ? Całkowicie pewne, wszystko co napisałem było dziecinnie proste do udowodnienia przez nawet początkującego rzeczoznawce. Więc sprzedający na sąd by się pewnie nie zdecydował, zamiast tego po prostu nie dałby mi spokoju.

Jako że cenię sobie spokój zdecydowałem się napisać do moderatorów o usunięcie tematu. Trochę to samolubne, bo ktoś nieświadomy może to auto pojechać obejrzeć tracąc czas i pieniądze. No trudno, idealnego wyjścia w tej sytuacji nie było, cała sprawa i jej ciąg dalszy jest rozważana w gronie moderatorów więc być może to jeszcze nie koniec. Temat w każdym razie jest na chwilę obecną usunięty, a ja monitoruje na bieżąco forum czy ktoś nie wybiera się obejrzeć tego samochodu, chętnie skrobnę do potencjalnego kupca parę słów o tym co koniecznie powinien sprawdzić.

środa, 21 maja 2014

Decyzje decyzje

Samochodu wciąż nie mam, za to na forum Jeepa złapał mnie użytkownik który ma do sprzedania swojego WG (Europejska wersja Grand Cherokee WJ). Jeep zadbany, swój, znaczy się forumowy, od człowieka który na forum jest już długi czas. Niestety cena wywoławcza była bardzo wysoka - 31 tys. zł co jest kwotą bardzo wysoką, właściwie to mój cały budżet i jeszcze trochę, będę musiał naprawdę musiał naprawdę wykorzystać ostatnie zaskórniaki żeby po ewentualnym zakupie auto opłacić, zarejestrować, i ubezpieczyć. I nic poza tym.

I tu pojawia się pytanie - czy wogóle jest sens kupić auto dobrze utrzymane za bardzo wysoką cenę, czy też lepiej kupić stan średni i samodzielnie stopniowo samochód "wyprowadzać". Oba rozwiązania mają swoje plusy i minusy. Kupując "gotowy" samochód teoretycznie warsztaty odwiedzam niezbyt często, co ma duże znaczenie jeśli Jeep ma być moim jedynym samochodem. Niestety płacę dużo więcej przy zakupie. Kupując auto "do roboty" zakup kosztuje mnie mniej, ale inwestuje sporo w jakimś tam czasie, do tego auto często stoi w warsztatach a ja zostaję bez transportu.

Do tego nawet jeśli kupie auto w dobrym stanie, nikt mi nie zagwarantuje że za 3-4 dni coś się konkretnie nie wysypie, więc zakup auta dobrze utrzymanego daje szansę mniejszych wydatków i problemów, ale nie daje takiej gwarancji. Z drugiej strony kolega kupił WJ za 18 tys. zł i już zainwestował w niego 12, co daje w sumie kwotę zbliżoną do zakupu tego egzemplarza...

Tak czy owak wszystko sprowadza się do pieniędzy i szczęścia. Jeśli wezmę to auto to zostaję bez przysłowiowej złotówki "w razie gdyby", wiec jak coś się w stanie w pierwszym miesiącu to jestem ugotowany. Problem w tym że nie widziałem innego jeepa w naprawdę dobrym stanie, takiego jak ten...

Nie wiem co zrobić.

niedziela, 18 maja 2014

Poszukiwań ciąg dalszy. Pierwsze oględziny.

W końcu nadszedł dzień kiedy znalazłem wóz warty obejrzenia, a do tego niecałe 80 kilometrów ode mnie. Auto nie było tanie, sprzedający wystawił rok 2001 w cenie 25500 zł, samochód z przebiegiem licznikowym 280 tys. km.
Wg sprzedającego auto bardzo dobrze utrzymane, z lpg sekwencyjnym Stag. Wykonane naprawy i inne inwestycje:
  • wymiana uszczelki pod głowicami plus sprawdzenie szczelności
  • montaż haka (auto-hak 3500kg ciągu i 140kg nacisku)
  • wymiana nagrzewnicy i parownika (nagrzewnica z klapkami kompozytowymi)
  • naprawa i regeneracja skrzyni biegów
  • wymiana klocki i tarcze przód i klocki tył
  • wymiana uszczelki drzwi kierowcy
  • opony zimowe (nowe)
  • co 10 tyś km wymiana oleju i filtrów w siniku, skrzyni i reduktorze
Auto jest oczywiście w pełni sprawne, nie wymaga jakichkolwiek nakładów finansowych.

Tyle opisu z ogłoszenia sprzedaży. Oprócz tego dodatkowe informacje które otrzymałem mailem:

1. Pytanie o historię wypadkową auta, jako że w ogłoszeniu nie było o tym słowa. Odpowiedź:

Gdy go kupowałem nie zauważyłem żadnych niepokojących znaków żeby samochód był bity czy malowany, udowodniłem sobie to przekonanie gdy wymieniałem nagrzewnicę bo wtedy samochodzik był w środku rozebrany do zera. Wszędzie oryginalny lakier (pod tapicerką) bez oznak rdzy i pęknięć nawet potwierdziło się jego pochodzenie gdy znaleźliśmy austriackie monety:). Za mojego użytkowania malowałem tylni zderzak po szkodzie parkingowej.

 2. Pytanie czy są jakieś naprawy czy inwestycje które należałoby zrobić, coś na co obecny właściciel nie miał czasu, chęci itd. Odpowiedź:

NIE. Szczerze i to bardzo jeszcze raz NIE. Ostatnią usterkę naprawiłem 2 tygodnie temu, było to uzupełnienia czynnika i czyszczenie klimatyzacji. Z całego serca mogę polecić go najlepszemu przyjacielowi ( wsiadać i jeździć). Olej w silniku jeszcze wystarczy na 4000km i w tedy wymieniłbym też filtr gazu. Ja wymieniam cały komplet co 10000km. 
 
Czyli standardowy przykład "stan igiełka, tylko lać i jechać". Sprzedający przez cała długą korespondencje trzymał się tej wersji, i zapraszał na wizytę, oględziny i jazdę próbną. No to pojechałem, i tu nastąpiło niemiłe zderzenie z twardą rzeczywistością. Nie chce mi się opisywać tego całego rozczarowania, wiec ogranicze się do konkretów

  1. CAŁE AUTO było prawdopodobnie malowane, jako że wszędzie grubość lakieru podchodziła bardziej pod 180-200 mikro zamiast standardowych +-100
  2. Wszystkie nadkola były prawdopodobnie szpachlowane, jako że blisko krawędzi grubość powłok dochodziła od 400 do 800 (!!)
  3. Drobne nieszczelności na obu głowicach silnika - widać było dosyć intensywne "pocenie się" olejem
  4. Poważny wyciek oleju z uszczelnienia reduktora. Na tyle duży że obracający się wał rozbryzgiwał olej po podwoziu na 20 cm na lewo i prawo od reduktora. Sprzedający stwierdził że uszczelnienie było wymieniane 2 miesiące temu, a to co widzę to stare ślady... dziwnym trafem ze świeżego oleju
  5. Diagnoza klimatronika wykazała błędy 46 i 52, czyli dwa odpowiedzialne za tzw "blend doors" - klapki które podobno były wymienione
  6. No i najpoważniejsza sprawa - dziwne stuki w silniku. Sprzedający stwierdził że to "łańcuch rozrządu się obija o ślizgacz, ale spokojnie można tak jeździć". Krótki filmik pracy silnika:
 
 
I tak w skrócie wyglądało moje pierwsze osobiste doświadczenie z samochodem z niezwykle popularnej grupy "tylko lać i jeździć". Żeby nie było - ja zdaję sobie sprawę że rozmawiamy o samochodach w wieku 10+ wiec nie oczekuje tu stanu jak z salonu. Ale w momencie kiedy sprzedawcy wciskają kupującym bajeczki o stanie idealnym, co szybko weryfikuje rzeczywistość, to coś tu jest nie tak. A wystarczyłoby przecież w korespondencji napisać - to i to trzeba zrobić, proszę przyjechać, zobaczy Pan, dogadamy się co do ceny. Pojechałbym z innym nastawieniem, sprzedający byłby spokojniejszy, i być może doszłoby do negocjacji ceny i transakcji. A tak.. no cóż, może kiedyś.

poniedziałek, 12 maja 2014

Doświadczenia coraz więcej, auta wciąż brak

W zasadzie na tym prostym zdaniu z tematu mógłbym wpis zakończyć. Ale nie byłbym sobą gdybym nie opisał kilku ciekawostek.
Wciąż nie udało mi się znaleźć "mojego" egzemplarza, wciąż przeglądam aukcje ale zaczynam odnosić wrażenie że pojawiają się tam wciąż te same samochody oferowane przez tych samych sprzedawców. Był moment kiedy zrezygnowałem już z benzyny i zdecydowałem się na diesla, raz że jest ich znacznie więcej na rynku, a dwa - kolega z forum jeepa miał do sprzedania naprawdę piękny egzemplarz, w bardzo dobrej cenie. Bez skór (nie znoszę skórzanej tapicerki, niestety w WJ to niemal standard), z dobrego rocznika, pięknie utrzymany, i do tego z manualnie dołączanymi napędami. No dokładnie taki jak szukałem ! Prawie... bo diesel a nie benzyna. Ale tak czy owak byłem zdecydowany spakować gotówkę i odwiedzić kolegę, od pomysłu odwiedli mnie ludzie z forum Jeepa cierpliwie tłumacząc że warto poszukać benzyny i uzbroić się w cierpliwość. Ehh... no to szukam, i trafiam na coraz to nowe "kwiatki", a do tego za niecałe 2 tygodnie zostanę bez samochodu, jako że nadejdzie dzień kiedy obiecałem kupcowi sprzedaż swojej frontery A.

Co do kwiatków, było ich kilka, ale najciekawszy chyba jest ten:
Znalazłem jeepka który doskonale prezentował się na zdjęciach, niestety cena była wysoka - 26500 zł. Napisałem do autora czy cenę można negocjować, podałem ile mogę zapłacić i zadałem kilka dodatkowych pytań w tym standardowo o numer VIN. Dostałem odpowiedź w której sprzedający zgadza się na zaproponowaną kwotę, podaje VIN i.. tyle, pomija wszystkie pytania. Wysłałem kolejnego maila z pytaniami, w tym pytanie o dokładny model centralki LPG która widniała w opisie aukcji. W mailu dostałem odpowiedź że w opis aukcji "wkradł się błąd", bo centralka tak naprawdę jest innego producenta, reszta pytań zignorowana. A to ciekawe...
W tzw międzyczasie poprosiłem o sprawdzenie auta na www.bezwypadkowy.net podając też linka do aukcji, moderator odpisał podając znalezione informacje, i przy okazji pytając czy to na pewno prawidłowy VIN bo auto z tych zdjęć "chyba już się pojawiło", ale... z innym numerem VIN ! To musicie przyznać jeszcze ciekawsze. Nie wiem czy auto to na pewno już było sprawdzane, i to z innym numerem VIN jako że nie ma sposobu na odnalezienie tych zdjęć poza "ręcznym" sprawdzeniem wszystkich samochodów które były sprawdzane, ale możliwość że coś takiego mogło mieć miejsce plus nieco dziwny sposób odpowiadania na korespondencję dało mi do myślenia.
Zapytałem na forum Jeepa czy ktoś zna to auto, i choć auta nikt nie znał to sprzedający znany jest dosyć dobrze, w negatywnym znaczeniu. Mówiąc wprost - przynajmniej jednego kolegę próbował wpakować na przysłowiową minę uśmiechając się przy tym niczym dobry wuj dobrodziej zapewniający o swych krystalicznie czystych intencjach. I nie był to odosobniony przypadek skrajnej nieuczciwości. Wniosek był jeden - samochody oferowane przez tego Pana omijać z daleka.

A co do samochodów używanych ogólnie, spora część ofert tych na które trafiłem doskonale pasuje do poniższego tekstu autorstwa kolegi. Ot drobne modyfikacje i mamy tekst oferty 80% oferowanych aut !

Zakupiony od niedowidzącego 91 letniego oficera SS w stanie spoczynku (żona adwokat, syn pilot, córka lekarz), mały przebieg gdyż było to 6 auto w rodzinie jeżdżone tylko w słoneczne dni, na co dzień stał pod kocem w ogrzewanym garażu. tydzień przed sprzedażą ten 1 właściciel dokupił 2 komplety opon, wymienił rozrząd, oleje, płyny, paski i kompletne zawieszenie. Także nic nie stuka i nie puka, bez wkładu finansowego, tylko klima jest do nabicia. Spalanie oscyluje w granicach 3L/100km, jak są korki i ktoś ma ciężką nogę to 3.5L/100km. Autko do tego stopnia bezawaryjne, że człowiek zapomniał jak mechanik wygląda, śmiało można maskę zaspawać. Niemiec płakał jak sprzedawał, potem się rozmyślił i gonił nas do granicy, kilka dni po kupnie jeszcze dzwonił żeby dźwięku silnika posłuchać. Celnicy klaskali jak wjeżdżaliśmy do kraju. W dzień zakupu , syn właściciela zatankował auto do pełna, umył i nawoskował na gorąco a córka zrobiła nam na drogę kanapki i kawy w termos, chciała robić po lodzie ale była brzydka.... samochód w stanie kolekcjonerskim, jedyny taki, tylko lać paliwo i jechać. Na wyposażeniu są: strumienica, szpera, wydech z kwasiaka, rozpórki kielichów, fajera momo, kubły Recaro. Serdecznie polecam to zadbane, doinwestowane autko . Będzie służyć wiele lat gdyż nie jest wytłuczone i wykatowane. Sprzedaję z bólem serca swoją laleczkę, pilnie z powodu wyjazdu, tylko dla miłośnika marki, w dobre ręce......

środa, 7 maja 2014

Ciąg dalszy: dzień drugi, pierwsza mina

Własciciel Jeepka o którym pisałem ostatnio dosłał kolejne zdjecia o które prosiłem. No cóż, korozji na nadwoziu jest nieco więcej niż "po kolizji parkingowej", przynajmniej tak to wyglada na moje niefachowe oko.









Trzpień amortyzatora też okazuje się jednak delikatnie skorodowany.


Muszę jednak przyznać że wśród piętnastoletnich samochodów w "idealnym stanie" na które napotykam się co drugie ogłoszenie, na słowo uznania zasługuje uczciwość tego sprzedającego.
Co do tego konkretnego egzemplarza - zadałem pytanie o opinię na forum Jeepa ile kosztowałoby usunięcie tej korozji w sensie normalnej porządnej naprawy u blacharza, i czy ogólnie warto się tym egzemplarzem interesować.

Swoją drogą sprawa zaczyna się robić problematyczna w sensie wyboru jako takiego. Na allegro i innych serwisach dominują wersje w dieslu, ofert wersji benzynowych (z LPG lub bez) jest znacznie mniej. Na dzisiaj na allegro mamy 168 ofert sprzedaży WJ z silnikiem diesla, i 94 z silnikiem benzynowym z czego tylko część to silniki 4.7, sporo jest wersji 4.0. Po kilku dniach zaledwie muszę powiedzieć że... nie ma w czym wybierać. Był jeden ładny Wj z Krakowa, w cenie 24 tys (wiec powyżej założonej kwoty ale wyglądało że może być wart tego grzechu), ale gdy zadzwoniłem rozpoznawczo okazało się że ogłoszenie już nieaktualne. A może ja postawiłem sobie za wysoką poprzeczkę, bo uparłem się że chce WJta w dobrym stanie, i to od osoby prywatnej, nie z komisu...nie wiem, może.
Przejrzałem oferty terrano 2 - podobnie, popatrzyłem nawet na KJty - to samo. Wychodzi na to że zakup auta może potrwać znacznie dłużej niż zakładałem.

Przy okazji, wczoraj wpadł mi w oko inny ładny Jeepek, rocznik 2002, cena podajże 20 tys, przebieg akceptowalny, sprzedający to osoba prywatna. W ogłoszeniu fajne zdjęcia, w opisie że auto dobrze utrzymane, garażowane itd, czyli standard. Sprawdzam historię samochodu wg podanego numeru VIN, okazuje się że wóz miał "total loss" w stanach zjednoczonych, czyli szkoda całkowita. Faktem jest że sprzedający słowem o historii wypadkowe nie pisnął, więc wprowadzania w błąd zarzucić nie można.

Zaprawdę powiadam - w porównaniu z zakupem 10letniego auta praca na polu minowym to jak letni spacer po parku. 

poniedziałek, 5 maja 2014

No to zaczynamy

W końcu musi nadejść ten moment kiedy idee przekuwa się czyn, i w wypadku mojego następnego 4x4 ten moment właśnie nadszedł. Jak to mówił hrabia - poczyniłem kroki.

Po pierwsze:
Na forum jeepa znalazłem kolegę który mieszka w sąsiednim mieście, i sam zakupił całkiem niedawno Jeepa WJ. Jako że stosując metody eliminacji, dedukcji, ekonomii i innej umysłowej magii wybrałem już modele których zakup rozważam, wypadałoby się tymi samochodami chociaż raz przejechać przed zakupem żeby mieć chociaż blade pojęcie co to za wynalazki, c'nie ? Napisałem wiec do tego kolegi wczoraj wieczorem, z prośbą czy pozwoliłby przymierzyć się do swojego Jeepa. Dzisiaj dostałem odpowiedź ze nie ma problemu, umówimy się jakoś w tym tygodniu. A nie mówiłem że forumowi jeepowcy to w porządku ludzie ?

Po drugie:
Na forum Nissana pojawiły się w końcu odpowiedzi na moje pytania o Terrano ! Co ciekawe.. jednym z dwóch odpowiadających jest człowiek który... udziela się również na forum Jeepa, jako że miał kiedyś Granda ZJ, zaś teraz jeździ terrano 2. Doświadczenie kolega ma niewielkie, bo obydwoma samochodami zrobił zaledwie po kilka tysięcy kilometrów, ale zawsze to coś i jakieś tam wnioski można z tego wyciągnąć. Ogólnie Jeep i Terrano to samochody bardzo różne wg kolegi. Jeep ZJ (lubWJ) to komfortowe auto które nada się i do jazdy po autostradzie, i w nie hardcorowym terenie, terrano zaś to taki "traktorek" którym jazda powyżej 100 km/h nie należy już do przyjemnych, ale nadrabia do prostotą i dzielnością po zjechaniu z asfaltu.  Kwestie awaryjności kolega ocenił po równo, w Jeepie psuje się to, w terrano tamto, Jeepa trawią denerwujące usterki elektryki, terrano zżera rdza, itd.  Na temat cen części kolega się nie wypowiadał jako że zbyt wielu awarii miał szczęście nie usuwać. W temacie dostępności części ktoś inny dopisał że problemu nie ma, jako że na allegro zawsze wisi kilka starych terrano na części...czyli używki z rozbiórek. Tu Jeep w takim razie ma przewagę, jeśli ktoś chce to kupuje oryginały w ASO (i słono płaci), kupuje oryginały poza ASO, kupuje zamienniki, albo w końcu kupuje używki. Koszty paliwa wychodzą podobnie, czy to będzie 11 litrów ON czy 25 LPG - pieniądz ten sam. No cóż, wiem już coś więcej.

Po trzecie:
Rozejrzałem się po allegro i wytypowałem sobie dwa samochody (na razie Jeepy) na dobry początek:
  • rocznik 2002, przebieg 261k z LPG w cenie 22.000 zł sprzedawca komis
  • rocznik 2001, przebieg 235k z LPG w cenie 22.000 zł sprzedawca osoba prywatna
Oba z centralnej Polski, oba w cenie odrobinę wyższej od zakładanej ale liczę że uda się stargować.
Do obu sprzedających wysłałem krótkiego maila zawierającego kilka pytań na początek (m.in VIN w celu sprawdzenia historii auta), jak na razie odpisał tylko właściciel drugiego jeepka, no cóż, może Pan z komisu nie jest zainteresowany sprzedażą. Człowiek od drugiego samochodu wydaje się bardzo kontaktowy i podsyła wszystkie informacje o które proszę, łącznie z dodatkowymi zdjęciami. Autko wydaje się doinwestowane (polibusze, nowe amorki, lekki lift, nowe opony, serwis olejowy itd), ma założoną w roku grudniu 2010 instalację LPG Prins. Samochód sprowadzony został ze Szwajcarii w roku 2008 i użytkowany przez nowego właściciela do roku 2012, kiedy to kupił go aktualny sprzedający. Auto posiada podobno komplet dokumentów potwierdzających jego historię wraz z fakturami za części i naprawy. W podwoziu nic nie cieknie ani się nie poci, natomiast sprzedający nie wie czy napędy działają prawidłowo - twierdzi że nigdy nie jeździł w terenie i nie bardzo wie jak to sprawdzić. Przyznał się również że auto idealne nie jest - samochód jest bezwypadkowy jeśli chodzi o kolizje drogowe, jednak pierwszy właściciel miał "przygodę parkingową" podczas której uszkodzone zostały prawe tylne drzwi. Uszkodzenie jest na tyle niewidoczne że na zdjęciach z aukcji nie udało mi się go wypatrzyć, jednakże sprzedający otwarcie mówi że jest, że zostało naprawione "doraźnie", ale wypadałoby zająć się tym na poważnie jako że do blachy zaczyna dobierać się rdza. Hmm... na razie poprosiłem o dokładne zdjęcia ukazujące to uszkodzenie, opiszę jak dostanę.

Sam zaś znalazłem w podesłanych zdjęciach coś co wygląda na  dosyć poważna korozję:

1. na trzpieniu amortyzatora (co jest nieco dziwne jako że ma być stosunkowo nowy)


2. na wewnętrznej stronie felgi






No chyba że jest to, jak twierdzi sprzedający, brud - brązowe błoto z drogi gruntowej która prowadzi do jego posesji. O ile na feldze rzeczywiście może to wyglądać jak zaschnięte błoto, o tyle na amortyzatorze nie jestem taki pewien. Poprosiłem o podesłanie fotki po oczyszczeniu tego amortyzatora, zadałem też kilka kolejnych pytań. Jutro mam dostać odpowiedzi i kolejne zdjęcia. 

piątek, 2 maja 2014

Wybor uzywanych 4x4, czyli osiolkowi w zloby dano

Wybor uzywanego samochodu moze byc albo bardzo prosty - bo jest sie pasjonatem danej marki, albo wrecz przeciwnie - kiedy szuka sie samochodu spelniajacego cala liste zyczen. Idealny samochod jak sie mozna domyslec powinien byc tani w zakupie i eksploatacji, byc w stanie idealnym pomimo czasem zaawansowanego wieku, miec maly przebieg, nie powinien sie psuc, a gdy sie zepsuje to czesci powinny dostepne "wszedzie", kosztowac grosze, zas ich wymiane powinno sie dac zrobic samodzielnie niejako przy okazji wyjscia "po bulki". Wypada dodac - i zeby byl pokoj na swiecie i zeby w lato nie bylo upalow. No niestety.. takie rzeczy tylko w erze, i swiadomy kupiec auta uzywanego powinien o tym wiedziec. 

Dla mnie jako zadowolonemu posiadaczowi dwudziestoletniej Frontery A naturalnym wydawal sie zakup jej mlodszej siostry - Frontery B. Ale nie bylbym soba gdybym nie zrobil wczesniej malego rozpoznania. I cale szczescie, bo okazalo sie ze ludzie na forum Frontery wcale takiego wyboru nie polecaja. W tym miejscu od razu polece przegladanie wszelkich for uzytkownikow danego modelu/marki, mozna sporo sie dowiedziec o danym wozie, jego typowych usterkach i chociazby dostepie do czesci.

Skoro wiec Frontera B przestala byc tak "oczywista" trzeba bylo sie do sprawy zabrac na powaznie i zrobic sobie taka oto liste:

1. Oczekiwania wobec nowego wozu ?
Ma to byc samochod z napedem 4x4, do uzytku codziennego, turystyki, i weekendowego lajtowego offroadu. Ma miec reduktor (obowiazkowo !) i odlaczane napedy.

2. Priorytety ?
Priorytetem pierwszorzednym jest trwalosc. Samochod moze byc prosty i oferowac komfort na poziomie taczki, ale ma byc wozem w miare mozliwosci bezawaryjnym. A jesli sie juz sypnie to ma byc mozliwie prosty w naprawie, bez koniecznosci brania kredytu w banku. Wymagany jest przynajmniej dobry dostep do czesci.
Kolejny priorytet ktorego nie odpuszcze jest klimatyzacja, to poprostu musi byc, reszta uprzyjemniaczy typu elektronika, komputer pokladowy, elektryczne szyby/lusterka itd, moze dla mnie nie istniec.
Jesli auto bedzie trwale, to moze byc nieekonomiczne jesli chodzi o spalanie.

3. Kwota ?
Poczatkowo dysponowalem na zakup kwota rzedu 17 tys zl, plus okolo 3 tys zl ktore licze otrzymac za frontere - aczkolwiek kwoty tej w rece jak na razie nie mam. Czyli w sumie 20 tys z 3 tysiacami odwleczonymi w czasie. Ostatnio udalo mi sie chwycic kilka dodatkowych robotek i kwota wzrosla do 24 tys na juz, plus 3 tys za frontere. W sumie 27 tys zl i jest to calkowita kwota ktora dysponuje, w ktorej to musze zmiescic sie z zakupem, oplatami, i ewentualnym pakietem startowym. Zapobiegliwie zakladam zakup za okolo 20 tys zl, aby miec jeszcze rezerwe na nieprzewidziane niespodzianki.

4. Czy mnie na to wogole stac ?
Byc moze takie pytanie powinno sie pojawic na samym poczatku. I nie chodzi tu tylko o zakup, ale o utrzymanie samochodu ktory nie jezdzi przeciez na wodzie, a ktory bedzie uzywany dzien w dzien w dojazdach do pracy i normalnej codziennej aktywnosci, plus "fun weekendowy".  Nie oszukujmy sie, auta terenowe sporo pala i koszta ekploatacj sa wyzsze niz zwyklej osobowki. Trzeba sobie oszacowac ile kilometrow miesiecznie przejezdzamy, znalezc raporty spalania danego modelu, i zakladajac najgorszy mozliwy scenariusz (bierzemy najwyzsza znaleziona wartosc) liczymy ile miesiecznie bedzie kosztowac nas samo paliwo. Dlaczego bierzemy najgorszy scenariusz ? Ano dlatego ze lepiej byc zaskoczonym nizszym spalaniem po zakupie niz wyzszym, sytuacja kiedy wymarzony samochod stoi pod domem polowe miesiaca bo nie doszacowalismy kosztow to cos czego chyba wszyscy woleliby uniknac.
W moim wypadku dziennie pokonuje 30 km do pracy i z powrotem, naprawde jest to 24 ale zaokraglam w gore. Licze te 30 km dla wszystkich dni w miesiacu, w weekendy sie nie pracuje ale ma sie inne aktywnosci, prawda ? Wychodzi mi +-900 km miesiecznie, i dla takiego dystansu bede liczyl koszta paliwa.

Danie glowne
I tu przechodzimy do najwazniejszej czesci, czyli wybieramy marke i model ktory spelnia najwiecej z powyzszych zalozen. Ja zrobilem to w taki sposob: najpierw posprawdzalem samochody ktore znam, lubie, i fajnie byloby miec, a pozniej zastosowalem metode "czolgowa", czyli wszedlem na allegro i marka za marka przegladalem jakie samochody 4x4 sa w ofercie. Po weryfikacji wszelkich plusow, minusow, i podpasowania samochodu wzgledem glownych kryteriow pozostaly 3 modele
  • Nissan Terrano 2 - zawodnik rezerwowy
  • Opel Frontera - kolejny zawodnik rezerwowy
  • Jeep XJ/WJ/KJ - marka o ktorej w sumie nawet nie myslalem, i (wstyd przyznac), wpadlem na nia niejako przypadkowo przegladajac oferty na allegro. Ze sporym zaskoczeniem przyznaje ze auto to obecnie wydaje sie najlepszym wyborem.
Co tu sie wyrabia... Jeep... Jakim cudem ? Amerykanskie samochody... no nigdy jakos mnie nie pociagaly, ale i nigdy jakos specjalnie sie nimi nie interesowalem i nie mam z nimi zadnego doswiadczenia, poza Hummerem ktorego widzialem na rajdzie Berlin-Wroclaw i ktory to pokazal sie od jak najgorszej strony.
Poczytalem conieco, okazalo sie ze Jeepy maja duze, typowo amerykanskie a wiec i paliwozerne silniki benzynowe, ale za to niewysilone, zadnych turbin i innych wspomagaczy - z pojemnosci 4.7 litra wyciaga sie cos kolo 230 koni... taka moc wspolczesne osobowki wyciagaja z pojemnosci polowe mniejszej. Do tego rozrzad na lancuchu, nie wiem czy jakas inna firma stosuje to jeszcze w silnikach benzynowych. Ogolnie zarowno silniki 4.0 jak i 4.7 uchodza za udane i trwale, a ze cos za cos - placi sie za to przy dystrybutrze. Blachy fabrycznie ocynkowane, nie mozna powiedziec ze nie rdzewieja wogole, bo w starszych samochodach oczywiscie rdzewieja, ale temat jest do opanowania. Z modeli ktore mnie zainteresowaly XJ jest typowym klasykiem - nieco toporny, kwadratowy, ale tez dosyc juz leciwy, klima w tym aucie jest juz pewnym rarytasem. KJ czyli nastepca XJta to juz calkiem inna koncepcja samochodu, zmienily sie gabaryty, silnik, wyposazenie, zawieszenie.. w sumie zostala chyba tylko nazwa po poprzedniku - cherokee. Do tego dobrze utrzymany KJ bedzie kosztowal znacznie powyzej zakladanej kwoty. Gdzies pomiedzy topornym XJtem a lajtowym KJtem jest WJ - Grand Cherokee. Podobnie jak XJ ma sztywne mosty z przodu i z tylu, oczywiscie cynkowane blachy, ale tez wyposazenie bardziej z naszej epoki, czyli jest w koncu klima...z ktora notabene bywaja problemy, tzw "blend doors".
Niestety, rowniez Jeep nie jest autem calkowicie bezawaryjnym, ale z tego co czytalem przegladajac wszystkie dostepne marki - bezawaryjnych samochodow w tych pieniadzach po prostu nie ma. Ludzie na forum Jeepa twierdza ze awarynosc nie odbiega od awaryjnosci zwyklych popularnych modeli marki ford lub opel. Oczywiscie rowniez na forum trafialy sie opisy tzw min, czyli samochodow ktore po zakupie okazywaly sie jezdzacym szrotem, i ktorego doprowadzenie do uzywalnosci kosztuje czasem wiecej niz zaplacono za samochod. Wiec wszystko sprowadza sie do tego co sie psuje, jak czesto, ile kosztuje naprawa i ... co sie kupi.
Podsumowujac Jeepa - to auto spelnia najwiecej moich koniecznych kryteriow. Jest samochodem z napedem 4x4, posiada trwaly silnik, skrzynia niestety automatyczna ale z tego co czytalem rowniez udana. Dostep do czesci dobry (biorac pod uwage samochody 4x4 oczywiscie, to nie opel astra) zarowno w oryginalach jak i zamiennikach. Ceny czesci.. hmm..do zniesienia, taka frontera dla przykladu ma czesci tansze ale o dziwo trudniej dostepne, terrano zas drozsze i ... jeszcze trudniej dostepne. Na plus Jeepa przemawia tez obecnosc w Polsce kilku warsztatow prowadzonych przez pasjonatow ktorzy zajmuja sie tylko ta marka i posiadaja w temacie naprawde imponujaca wiedze. No i dolaczanie napedow - sa wersje z samoczynnym dolaczaniem, jak i manualnym, Co kto lubi. Minusy WJta: samochod przepakowany elektronika, elektryczne szyby, lusterka, komputer, temponat, podgrzewane fotele itd itp. Za duzo tego, i niestety te "drobiazgi" lubia sie psuc. No i skorzana tapicerka ktorej szczerze nie znosze, a ktora jest jak sie wydaje standardem.

Jeszcze jedna wazna rzecz - kika razy wspominalem tu o forach, spolecznosciach posiadaczy i pasjonatow itd. Szukajac informacji o jeepach trafilem na forum uzytkownikow tej marki. Po przejrzeniu od groma stron i for innych terenowek moge z reka na sercu powiedziec - forum jeepa skupia najfajniejsza spolecznosc jaka spotkalem, co wiecej przesiaduje tam sporo ludzi o ogromnej wiedzy dotyczacej danego modelu. Siedza, gadaja, opisuja usterki, naprawiaja, klna..i dalej jezdza tymi jeepkami. Moze cos w tym jest ?
Takie forum to gigantyczny plus i "wartosc dodana" nie do przecenienia. Napisalem tam kilka postow z prostymi pytaniami, bo przeciez o Jeepie nie wiem nic, i za kazdym razem w ciagu zaledwie kilku godzin mialem juz rzeczowe odpowiedzi. Potrzebujesz pomocy w naprawie, porady, trudno dostepnej czesci, utknales bo auto stanelo 300 km od domu - na tym forum takie rzeczy nie pozostaja bez odpowiedzi. Przyznaje ze to miejsce jest swoistym fenomenem i w sporej czesci rowniez przyczynilo sie do takiego a nie innego wyboru marki.
Dla porownania, uzytkownicy nissana terrano tez maja oczywiscie swoje forum (a raczej podforum), rzecz w tym ze forum terrano i jeepa dzieli przepasc. Niby ludzie tam pisza, ale mnostwo tematow i pytan pozostaje wogole bez odpowiedzi. Wczoraj napisalem tam identyczny topic jak na forum jeepa z pytaniami dotyczacymi terrano, chcialem po prostu wiedziec czy to auto jest tym czego szukam. Do dzisiaj nie dostalem nawet jednej odpowiedzi, na forum jeepa watek w tym czasie wchodzilby juz na druga strone.. I wyobraz sobie teraz ze samochod sie sypnal, pilnie poszukujesz czesci, albo nie daj boze stanales daleko od domu, w terrano zostajesz sam.

A ile to psze Pana kosztuje ?
Jesli chodzi o zakup Jeepa - bedzie kosztowal tyle ile zaplacisz mozna by rzec. A na powaznie, rozpietosc cen na allegro to od okolo 15 tys zl do 25 tys, czyli rozpietosc dosyc spora. Jak wspominalem wczesniej celuje w egzemplarze do 20-21 tys zl, czyli srednia polka cenowa.
Oczywiscie oszacowalem koszty uzytkowania, w sensie paliwa ktore spale w ciagu miesiaca. Jesli WJ to tylko z silnikiem benzynowym o pojemnosci 4.7 litra, i instalacja LPG, bez instalacji LPG koszty paliwa staja sie zbyt znaczacym punktem w domowym budzecie. W znalezionych raportach spalania LPG graniczne wartosci to 20-25 l/100 km, przyjmuje wiec 25 litrow. Gaz aktualnie kosztuje u mnie 2.34 zl/litr, przyjmuje 2.50. Miesiecznie spale 225 litrow gazu co daje w sumie 562 zl. Niemalo jak za 30 km dziennie, ale coz, WJ to jak na razie jedyny model ktory spelnia wiekszosc wymagan.

Zobaczymy co bedzie dalej.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Ale o co tu chodzi ??

Tytułem wstępu
 
Pierwsze i jak najbardziej prawidłowe pytanie.. to właśnie to z tytułu pierwszego posta. Już wyjaśniam.
Blog ten powstał jako swego rodzaju dziennik zakupu (i użytkowania) samochodu 4x4 nie tylko w turystyce/terenie/na wakacjach, ale też w codziennym życiu - dojazdy do pracy, ruch miejski, i wszystkie pozostałe związane z tym aspekty, w tym najważniejszy - koszta zakupu, użytkowania i napraw.
Po prostu planuję zakup kolejnego 4x4 opisując tu "proces wyboru" modelu, sam zakup, oraz wszystko co będzie się działo później, podając wszystkie koszta. Być może taki dziennik pomoże innym użytkownikom którzy będąc w podobnej sytuacji poszukują kolejnego samochodu.
Od razu napisze ze inspiracją do stworzenia tego bloga jest blog kolegi Foresta :

http://jeep-log.blogspot.com/

który zakupił jeepa WJ z silnikiem diesla. Ja celuje w benzynę, ale o tym w kolejnych notkach. Blog Foresta jak widać jest bardzo pomocny dając pojecie o ewentualnych kosztach pojawiających się po zakupie używanego samochodu danego modelu. Nie można oczywiście zakładać ze takie koszta na pewno się poniesie.. ale dobrze to zrobić. Być może trafi się prawdziwa "perełka" która nie będzie wymagała żadnych inwestycji przez dłuższy czas, wtedy możemy uznać ze naprawdę się nam poszczęściło, gorzej jeśli wydamy cala dostępna kwotę na zakup samochodu a tuz po zakupie okaże się ze natychmiast konieczny jest spory pakiet startowy. No.. wtedy mamy poważny problem. Opierając się wiec na bardzo dobrym pomyśle Foresta postanowiłem stworzyć podobny blog dla wersji benzynowych, nie wiedząc jeszcze na pewno jakie auto zakupię.


My name is...
No właśnie, kultura nakazuje napisać parę słów o sobie. Mężczyzna, lat 36, pasjonat podroży, turystyki "na własną rękę" i pięknych zakątków z dala od wielkich miast i wszelkich turystycznych aglomeratow. A na codzień inżynier pracujący w dużej firmie na śląsku. Znajomi z różnych forow (for ?) znają mnie jako "sigreg", lub rzadziej "Snow Leopard". Wiem, to drugie jakieś takie.. nietypowe, no cóż, to pewien relikt przeszłości, pewnych doświadczeń i jak pewnie niektórzy zauważyli - przynosi również na myśl komputery Apple, jak najbardziej jest to rozumowanie idące we właściwa stronę.
Przed studiami na naszej szacownej śląskiej uczelni ukończyłem technikum samochodowe, wiec pomimo tego że w zawodzie mechanika nigdy nie pracowałem zapach benzyny jest mi bardzo bliski a smar i olej na rekach zamiast strachu i obrzydzenia wywołują szeroki uśmiech. I tak - lubię samochody, klang silnika, równa prace łożysk.. lubię coś naprawić w swoim samochodzie własnoręcznie o ile mam tylko taką możliwość. A możliwości niestety mam ograniczone ze względu na brak garażu, auta parkuje "pod chmurka" i wszelkie poważniejsze naprawy w tym takie które wymagają kanału lub podnośnika niestety wykonują okoliczni mechanicy. 


No dobra, to co z tym samochodem
Ze względu na swoje pasje, nieco "awanturniczy" tryb życia i sposób spędzania wolnego czasu szczególna sympatia darze samochody 4x4. Dlatego ze 4x4 "może". Dobre 4x4 może wpaść w dziurę w drodze z mniejszym ryzykiem uszkodzenia zawieszenia niż współczesna osobówka ze swoim wielowachaczowymi "konstrukcjami", może zjechać z asfaltu bez strachu że utknie w pierwszej kałuży, po doinwestowaniu ma duże szanse przetrwać topienie w błocie po klamki, a jako wóz seryjny nie powinien mieć problemów z ciężkimi warunkami zimowymi. W skrócie - 4x4 może dać (i daje) swojemu właścicielowi sporo radości, o ile właściciel lubi taki awanturniczo-włóczęgowski styl życia z dala od miast, modnych restauracji i centrów handlowych. Oczywiście dla sporej części użytkowników 4x4, taki wóz był idealnym wyborem bo jest duży, bezpieczny,  i "fajnie się prezentuje". Czyli tak zwana bulwarówka. No cóż, to tez pewien powód żeby właśnie takie auto zakupić.

Tak po prawdzie to bądźmy szczerzy, jesteśmy tu jak przypuszczam w wyłącznie męskim gronie wiec nie musimy zachowywać pozorów. Jeśli chcemy kupić 4x4, stać na nas na taki wóz, to je po prostu kupimy niezależnie od tego jak rzeczywiste czy też realne powody nami kierują. Czy jest to prawdziwa pasja wzgl. danej marki, czy dzika radość katowania żelaza w terenie, czy tez turystyka, bulwar, bezpieczeństwo czy też (to usłyszałem to na którymś zlocie) "4x4 to idealne auto w wypadku apokalipsy, czy też po ataku zombie". Powód nie ma znaczenia gdy w grę wchodzi pasja, realizacja marzeń, czy ogólnie pojęty styl życia.

Obecnie posiadam Opla Fronterę A Sport z roku 1994, z silnikiem benzynowym 2.0. Jest to więc auto już dwudziestoletnie. Jeżdżę tym samochodem 6 lat i przyznam ze bardzo go lubię, to najstarsze auto w rodzinie ale nigdy nie zawiodło tak, żeby nie dało się wrócić do domu. Przeciwnie, to właśnie ta leciwa frocinka ciągała wszystkie nowoczesne "wynalazki" jeżdżące w rodzinie po serwisach. I to jest piękne. Stare, konstruowane jeszcze wg starej szkoły, proste do bólu auto, projektowane jeszcze przez inżynierów a nie księgowych. Niestety, ze względu na zaawansowany wiek i idące za tym ogólne zużycie samochodu postanowiłem się z Frotką rozstać. Samochód wymaga coraz więcej serwisu a z dostępem do części jest coraz większy problem. Produkcję frotki A zakończono w roku 1996, wiec o dostępie do nowych części stosowanych wyłącznie w tym modelu można zapomnieć. Dostępne są wyłącznie używki i to tez nie zawsze. Ostatnio przy naprawie układu chłodzenia (rozciekł się sparciały wąż) przez dwa tygodnie szukałem węża chłodnicy o fikuśnym kształcie który był stosowany wyłącznie we Frotce A z tym silnikiem. I mówię tu o części używanej, jeśli chodzi o nowe to moje pytanie o tą część w serwisach autoryzowanych kwitowano albo śmiechem albo zdziwieniem. W końcu udało się upolować używkę na allegro, tak to właśnie wygląda - do starego niezbyt popularnego auta części się nie kupuje, a "poluje" na nie.
Do tego frotka pomimo tego ze piękna swoja prostota ma jedna wadę która bardzo ale to bardzo daje mi się we znaki w ostatnich latach.. nie ma klimatyzacji. Jako moje jedyne auto, do tego czarne, w czasie upałów w lato zamienia się dosłownie w piekarnik, a niestety wygląda na to że tendencja afrykańskich temperatur się utrzyma. Problem w tym ze upały dosłownie mnie zabijają, nie mam problemu wytrzymać siarczyste mrozy, ale kompletnie nie radzę sobie z upałami, po prostu tak już mam. Dlatego klimatyzacja staje się wyposażeniem wręcz krytycznym jeśli chodzi o auto które wykorzystuję na codzień przez cały rok.

Podsumowując: dostęp do części zamiennych, koszta napraw (zwłaszcza wobec aktualnej wartości auta równej +- 3000 zł) i brak klimatyzacji złożyły się na decyzję o sprzedaży auta i zakupie innego, nowszego egzemplarza. I o tym właśnie jest ten blog.