środa, 7 maja 2014

Ciąg dalszy: dzień drugi, pierwsza mina

Własciciel Jeepka o którym pisałem ostatnio dosłał kolejne zdjecia o które prosiłem. No cóż, korozji na nadwoziu jest nieco więcej niż "po kolizji parkingowej", przynajmniej tak to wyglada na moje niefachowe oko.









Trzpień amortyzatora też okazuje się jednak delikatnie skorodowany.


Muszę jednak przyznać że wśród piętnastoletnich samochodów w "idealnym stanie" na które napotykam się co drugie ogłoszenie, na słowo uznania zasługuje uczciwość tego sprzedającego.
Co do tego konkretnego egzemplarza - zadałem pytanie o opinię na forum Jeepa ile kosztowałoby usunięcie tej korozji w sensie normalnej porządnej naprawy u blacharza, i czy ogólnie warto się tym egzemplarzem interesować.

Swoją drogą sprawa zaczyna się robić problematyczna w sensie wyboru jako takiego. Na allegro i innych serwisach dominują wersje w dieslu, ofert wersji benzynowych (z LPG lub bez) jest znacznie mniej. Na dzisiaj na allegro mamy 168 ofert sprzedaży WJ z silnikiem diesla, i 94 z silnikiem benzynowym z czego tylko część to silniki 4.7, sporo jest wersji 4.0. Po kilku dniach zaledwie muszę powiedzieć że... nie ma w czym wybierać. Był jeden ładny Wj z Krakowa, w cenie 24 tys (wiec powyżej założonej kwoty ale wyglądało że może być wart tego grzechu), ale gdy zadzwoniłem rozpoznawczo okazało się że ogłoszenie już nieaktualne. A może ja postawiłem sobie za wysoką poprzeczkę, bo uparłem się że chce WJta w dobrym stanie, i to od osoby prywatnej, nie z komisu...nie wiem, może.
Przejrzałem oferty terrano 2 - podobnie, popatrzyłem nawet na KJty - to samo. Wychodzi na to że zakup auta może potrwać znacznie dłużej niż zakładałem.

Przy okazji, wczoraj wpadł mi w oko inny ładny Jeepek, rocznik 2002, cena podajże 20 tys, przebieg akceptowalny, sprzedający to osoba prywatna. W ogłoszeniu fajne zdjęcia, w opisie że auto dobrze utrzymane, garażowane itd, czyli standard. Sprawdzam historię samochodu wg podanego numeru VIN, okazuje się że wóz miał "total loss" w stanach zjednoczonych, czyli szkoda całkowita. Faktem jest że sprzedający słowem o historii wypadkowe nie pisnął, więc wprowadzania w błąd zarzucić nie można.

Zaprawdę powiadam - w porównaniu z zakupem 10letniego auta praca na polu minowym to jak letni spacer po parku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz