Pierwsze i jak najbardziej prawidłowe pytanie.. to właśnie to z tytułu pierwszego posta. Już wyjaśniam.
Blog ten powstał jako swego rodzaju dziennik zakupu (i użytkowania) samochodu 4x4 nie tylko w turystyce/terenie/na wakacjach, ale też w codziennym życiu - dojazdy do pracy, ruch miejski, i wszystkie pozostałe związane z tym aspekty, w tym najważniejszy - koszta zakupu, użytkowania i napraw.
Po prostu planuję zakup kolejnego 4x4 opisując tu "proces wyboru" modelu, sam zakup, oraz wszystko co będzie się działo później, podając wszystkie koszta. Być może taki dziennik pomoże innym użytkownikom którzy będąc w podobnej sytuacji poszukują kolejnego samochodu.
Od razu napisze ze inspiracją do stworzenia tego bloga jest blog kolegi Foresta :
http://jeep-log.blogspot.com/
który zakupił jeepa WJ z silnikiem diesla. Ja celuje w benzynę, ale o tym w kolejnych notkach. Blog Foresta jak widać jest bardzo pomocny dając pojecie o ewentualnych kosztach pojawiających się po zakupie używanego samochodu danego modelu. Nie można oczywiście zakładać ze takie koszta na pewno się poniesie.. ale dobrze to zrobić. Być może trafi się prawdziwa "perełka" która nie będzie wymagała żadnych inwestycji przez dłuższy czas, wtedy możemy uznać ze naprawdę się nam poszczęściło, gorzej jeśli wydamy cala dostępna kwotę na zakup samochodu a tuz po zakupie okaże się ze natychmiast konieczny jest spory pakiet startowy. No.. wtedy mamy poważny problem. Opierając się wiec na bardzo dobrym pomyśle Foresta postanowiłem stworzyć podobny blog dla wersji benzynowych, nie wiedząc jeszcze na pewno jakie auto zakupię.
My name is...
No właśnie, kultura nakazuje napisać parę słów o sobie. Mężczyzna, lat 36, pasjonat podroży, turystyki "na własną rękę" i pięknych zakątków z dala od wielkich miast i wszelkich turystycznych aglomeratow. A na codzień inżynier pracujący w dużej firmie na śląsku. Znajomi z różnych forow (for ?) znają mnie jako "sigreg", lub rzadziej "Snow Leopard". Wiem, to drugie jakieś takie.. nietypowe, no cóż, to pewien relikt przeszłości, pewnych doświadczeń i jak pewnie niektórzy zauważyli - przynosi również na myśl komputery Apple, jak najbardziej jest to rozumowanie idące we właściwa stronę.
Przed studiami na naszej szacownej śląskiej uczelni ukończyłem technikum samochodowe, wiec pomimo tego że w zawodzie mechanika nigdy nie pracowałem zapach benzyny jest mi bardzo bliski a smar i olej na rekach zamiast strachu i obrzydzenia wywołują szeroki uśmiech. I tak - lubię samochody, klang silnika, równa prace łożysk.. lubię coś naprawić w swoim samochodzie własnoręcznie o ile mam tylko taką możliwość. A możliwości niestety mam ograniczone ze względu na brak garażu, auta parkuje "pod chmurka" i wszelkie poważniejsze naprawy w tym takie które wymagają kanału lub podnośnika niestety wykonują okoliczni mechanicy.
No dobra, to co z tym samochodem
Ze względu na swoje pasje, nieco "awanturniczy" tryb życia i sposób spędzania wolnego czasu szczególna sympatia darze samochody 4x4. Dlatego ze 4x4 "może". Dobre 4x4 może wpaść w dziurę w drodze z mniejszym ryzykiem uszkodzenia zawieszenia niż współczesna osobówka ze swoim wielowachaczowymi "konstrukcjami", może zjechać z asfaltu bez strachu że utknie w pierwszej kałuży, po doinwestowaniu ma duże szanse przetrwać topienie w błocie po klamki, a jako wóz seryjny nie powinien mieć problemów z ciężkimi warunkami zimowymi. W skrócie - 4x4 może dać (i daje) swojemu właścicielowi sporo radości, o ile właściciel lubi taki awanturniczo-włóczęgowski styl życia z dala od miast, modnych restauracji i centrów handlowych. Oczywiście dla sporej części użytkowników 4x4, taki wóz był idealnym wyborem bo jest duży, bezpieczny, i "fajnie się prezentuje". Czyli tak zwana bulwarówka. No cóż, to tez pewien powód żeby właśnie takie auto zakupić.
Tak po prawdzie to bądźmy szczerzy, jesteśmy tu jak przypuszczam w wyłącznie męskim gronie wiec nie musimy zachowywać pozorów. Jeśli chcemy kupić 4x4, stać na nas na taki wóz, to je po prostu kupimy niezależnie od tego jak rzeczywiste czy też realne powody nami kierują. Czy jest to prawdziwa pasja wzgl. danej marki, czy dzika radość katowania żelaza w terenie, czy tez turystyka, bulwar, bezpieczeństwo czy też (to usłyszałem to na którymś zlocie) "4x4 to idealne auto w wypadku apokalipsy, czy też po ataku zombie". Powód nie ma znaczenia gdy w grę wchodzi pasja, realizacja marzeń, czy ogólnie pojęty styl życia.
Obecnie posiadam Opla Fronterę A Sport z roku 1994, z silnikiem benzynowym 2.0. Jest to więc auto już dwudziestoletnie. Jeżdżę tym samochodem 6 lat i przyznam ze bardzo go lubię, to najstarsze auto w rodzinie ale nigdy nie zawiodło tak, żeby nie dało się wrócić do domu. Przeciwnie, to właśnie ta leciwa frocinka ciągała wszystkie nowoczesne "wynalazki" jeżdżące w rodzinie po serwisach. I to jest piękne. Stare, konstruowane jeszcze wg starej szkoły, proste do bólu auto, projektowane jeszcze przez inżynierów a nie księgowych. Niestety, ze względu na zaawansowany wiek i idące za tym ogólne zużycie samochodu postanowiłem się z Frotką rozstać. Samochód wymaga coraz więcej serwisu a z dostępem do części jest coraz większy problem. Produkcję frotki A zakończono w roku 1996, wiec o dostępie do nowych części stosowanych wyłącznie w tym modelu można zapomnieć. Dostępne są wyłącznie używki i to tez nie zawsze. Ostatnio przy naprawie układu chłodzenia (rozciekł się sparciały wąż) przez dwa tygodnie szukałem węża chłodnicy o fikuśnym kształcie który był stosowany wyłącznie we Frotce A z tym silnikiem. I mówię tu o części używanej, jeśli chodzi o nowe to moje pytanie o tą część w serwisach autoryzowanych kwitowano albo śmiechem albo zdziwieniem. W końcu udało się upolować używkę na allegro, tak to właśnie wygląda - do starego niezbyt popularnego auta części się nie kupuje, a "poluje" na nie.
Do tego frotka pomimo tego ze piękna swoja prostota ma jedna wadę która bardzo ale to bardzo daje mi się we znaki w ostatnich latach.. nie ma klimatyzacji. Jako moje jedyne auto, do tego czarne, w czasie upałów w lato zamienia się dosłownie w piekarnik, a niestety wygląda na to że tendencja afrykańskich temperatur się utrzyma. Problem w tym ze upały dosłownie mnie zabijają, nie mam problemu wytrzymać siarczyste mrozy, ale kompletnie nie radzę sobie z upałami, po prostu tak już mam. Dlatego klimatyzacja staje się wyposażeniem wręcz krytycznym jeśli chodzi o auto które wykorzystuję na codzień przez cały rok.
Podsumowując: dostęp do części zamiennych, koszta napraw (zwłaszcza wobec aktualnej wartości auta równej +- 3000 zł) i brak klimatyzacji złożyły się na decyzję o sprzedaży auta i zakupie innego, nowszego egzemplarza. I o tym właśnie jest ten blog.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz