W poście z 18 maja opisałem jak wyglądały oględziny pewnego jeepka i wnioski jakie z tych oględzin wyniknęły. Dłuższą wersję tego posta, wraz z większą ilością technicznych detali opisałem na forum jeepa. Wątek odwiedzili ludzie w temacie obyci i stwierdzili niemal jednogłośnie - ten samochód w tej cenie należy odpuścić. No i w sumie na tym sprawa tego wozu by się zakończyła gdyby nie...
Otóż korespondując z tamtym sprzedającym zapytałem go czy jest zarejestrowany na forum jeepa, stwierdził że nie, wiec do tematu nie wracałem skupiając się na korespondencji w celu zebrania możliwie największej ilości informacji na temat tej "perełki". Wymieniliśmy się też telefonami, pogadaliśmy parę razy, po czym miała miejsce moja wizyta ze skutkiem wiadomym, opis sytuacji na forum i zakończenie kontaktu ze sprzedającym.
Rzecz w tym że sprzedający zarejestrował się kilka dni temu na forum jeepa, znalazł opis swojego samochodu, i wrzucił posta w którym - mówiąc w skrócie, stwierdził że wszyscy się mylimy znajdując na każdą znalezioną przeze mnie usterkę mniej lub bardziej mgliste wytłumaczenie. Co więcej zadzwonił do mnie żądając skasowania całego tematu jako że nie wyraża zgody na opis swojego samochodu, zarzucając mi nieuczciwość, nieznajomość tematu, szarganie opinii, działanie na szkodę w celu uniemożliwienia sprzedaży tego samochodu i tym podobne kwiatki. Moje argumenty w stylu "opisałem rzeczywistość tak czy nie ?" trafiały jak grochem o ścianę. Dla mnie sprawa jest prosta - jeśli coś z autem jest nie tak, napisz o tym, obniż cenę a ktoś kupi nawet uszkodzone mając pełną świadomość co i jak. Tylko nie ściemniaj że stan jest idealny skoro nie jest ! Ja miałem tylko 80 km do przejechania, a co jeśli ktoś przyjedzie z Warszawy robiąc tych kilometrów 300 i zamiast perełki zobaczy "takie coś" ? No ale to do wielu sprzedających zupełnie nie dociera, zapach forsy tłumi wszelką moralność.
Długo myślałem co z tym zrobić. Z jednej strony nie napisałem nieprawdy, pozatym, podobnie jak tutaj, cały post nie zawierał ani jednego imienia, nazwiska, adresu, czy jakichkolwiek innych informacji pozwalających zidentyfikować samochód czy jego właściciela. Tylko nazwę miasta, i to wszystko. Z drugiej strony wiedziałem że facet nie da mi spokoju. Ma mój numer i będzie wydzwaniał i słał sms za smsem. Czy sprawa wylądowałaby w sądzie ? Całkiem możliwe, czy wygrałbym ? Całkowicie pewne, wszystko co napisałem było dziecinnie proste do udowodnienia przez nawet początkującego rzeczoznawce. Więc sprzedający na sąd by się pewnie nie zdecydował, zamiast tego po prostu nie dałby mi spokoju.
Jako że cenię sobie spokój zdecydowałem się napisać do moderatorów o usunięcie tematu. Trochę to samolubne, bo ktoś nieświadomy może to auto pojechać obejrzeć tracąc czas i pieniądze. No trudno, idealnego wyjścia w tej sytuacji nie było, cała sprawa i jej ciąg dalszy jest rozważana w gronie moderatorów więc być może to jeszcze nie koniec. Temat w każdym razie jest na chwilę obecną usunięty, a ja monitoruje na bieżąco forum czy ktoś nie wybiera się obejrzeć tego samochodu, chętnie skrobnę do potencjalnego kupca parę słów o tym co koniecznie powinien sprawdzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz